Bezcenny dar - kilka miesięcy później (48)

    

     Ania spała w łóżeczku. Marcin kolejny raz z zachwytem wpatrywał się w jej delikatnie zaciśnięte piąstki i wsłuchiwał się w wydawane przez nią odgłosy. Chciał mieć pewność, że wszystko z nią w porządku, czy aby na pewno oddycha. Kilka razy na dobę sprawdzał, czy monitor oddechu prawidłowo działa i czy mała nie przykryła się przypadkiem pieluszką.
Ania urodziła się dokładnie w wyznaczonym przez lekarza terminie. Pchała się na świat tak wiele razy, że ostatecznie Karolina spędziła w szpitalu ponad dwa i pół miesiąca. A kiedy wreszcie zdjęto pessar, zaprzestano podawać kroplówki z magnezem i wróciła do domu, wszystkie objawy przedterminowego porodu ustały.
Ania była piękna. Bardzo podobna do Karoliny. Odziedziczyła charakterystyczny kształt ust, zadarty lekko nosek i bujną czuprynę włosów. Położne z niedowierzaniem komentowały między sobą, że niczym nie przypominała typowego noworodka. Nie była pomarszczona, nie schodziła jej sucha skóra. Była doskonała.
Ania wpatrywała się w kontrastową karuzelę nad łóżeczkiem próbując dosięgnąć zabawki jedną rączką. Uśmiechała się przy tym tak radośnie, że Karolina z miejsca wybaczyła jej ostatnie dziesięć pobudek zeszłej nocy. I tak było nieźle, bo dzień zaczęły dopiero po ósmej. Na zewnątrz ćwierkały ptaki, a w powietrzu unosił się zapach wiosny.
Do ślubu zostały nieco ponad dwa tygodnie. Tego samego dnia miał się odbyć chrzest. Udało się im załatwić wszystkie formalności, a nawet wybrać smak tortu weselnego. Rodzice Marcina zaoferowali nawet pomoc i chcieli pokryć część wydatków, ale ostatecznie ustalono, że zamiast tego dołożą się do podróży poślubnej, którą planowali w najbliższe wakacje. Karolina cieszyła się z poprawy ich relacji. Droga do pojednania była długa i kręta, ale ostatecznie narodziny Ani stopiły serce przyszłych teściów. Mama Marcina już kilkukrotnie przychodziła specjalnie po to, by zabrać wnuczkę na spacer i chwaliła się niemal każdej napotkanej osobie swoim szczęściem.

***
     Malwina przymierzyła swoją suknię ślubną. Wyglądała pięknie. Ciekawiło ją, czy Kacprowi też by się spodobała. Do ślubu zostało już niewiele czasu i trzeba było zająć się poprawkami krawieckimi. Cieszyła się, że suknia wreszcie doczekała swojej odświętnej chwili. Kwietniowa pogoda potrafiła być kapryśna, dlatego w salonie dobrała dopasowane białe bolerko z długim rękawem. Spakowała suknię i wyruszyła w drogę. Nie chciała powierzyć przesyłki kurierowi. Znając życie akurat ta paczka zniknęłaby w niewytłumaczalny sposób w czeluściach magazynu.
Droga do Maminowa minęła jej spokojnie. Nie musiała już korzystać z GPS, znała na pamięć każdy zakręt i mogłaby trafić tam z zamkniętymi oczami. Tęskniła bardzo za Kacprem i nie mogła doczekać się spotkania. Na początku jednak musiała dotrzeć do Karoliny. Nie była pewna, która z nich wyrządza większą przysługę. Obdarowana czy obdarowująca. Prawda była taka, że samo patrzenie na suknię było bolesne. Przywoływało niechciane wspomnienia, rozdrapywało wciąż niezagojone rany. Cieszyła się, że będzie służyć innej pannie młodej i wypełni swoje przeznaczenie.
Karolina zaproponowała herbatę i położyła na stole dwa talerzyki z ciastem domowej roboty. Malwina w tym czasie wzięła na ręce Anię i z zachwytem wpatrywała się w zaspaną istotkę.
- Nie mam pojęcia, jak dajesz radę z opieką nad niemowlakiem i pieczeniem.
- A wiesz co, nie jest to tak trudne jak mogłoby się wydawać. Aneczka ma dość regularne drzemki, dzięki czemu wiem czego się spodziewać. Poza tym Marcin bardzo dużo mi pomaga, ostatnio nawet i jego mama.
- Nie lepiej byłoby wam już zamieszkać ze sobą? W końcu do ślubu zostało nie mniej niż miesiąc.
- Przez pierwsze tygodnie po porodzie zamieszkaliśmy razem. Mieliśmy osobne pokoje, choć chyba takie środki ostrożności nie były potrzebne, bo oboje zasypialiśmy na stojąco – roześmiała się. – Teraz jednak wolimy nie kusić losu. Wiem, że to może być dla ludzi niedorzeczne, że nieślubne dziecko, a nie chcą z sobą mieszkać, ale dla mnie to ważne.
- Podziwiam was, naprawdę – Malwina zawiesiła głos. Jej myśli popłynęły kolejny raz w kierunku Kacpra. Tak bardzo chciała go zobaczyć.
- Mów lepiej co u ciebie? – Karolina szybko domyśliła się skąd wziął się smutek w głosie przyjaciółki. – Jakieś ciekawe sprawy sądowe? Bo wiesz, ja po tygodniach spędzonych na przebieraniu, praniu i prasowaniu jestem żądna wszystkich plotek z wielkiego świata.
- Obawiam się, że cię rozczaruję. Moja praca nie jest zbyt interesująca. Za to Majka spodziewa się dziecka. Jest na samym początku ciąży, a już zamartwia się każdym gramem, który przybrała. Poza tym stara bieda, jak to mówią.
- Spotkasz się dziś z Kacprem?
- Tak, umówiliśmy się na spotkanie. Musimy wymyślić jakieś atrakcje na wasze wesele, rola świadków zobowiązuje.
- Mam nadzieję, że nasz ślub nie jest jedynym powodem waszego spotkania? – Karolina starała się, by ton jej głosu brzmiał lekko. Prawda była taka, że Kacper dawno zwierzył się Marcinowi z tego, że rozstał się z Malwiną i utrzymują jedynie przyjacielską relację. Malwina natomiast do tej pory unikała tego tematu.
- Wiesz co? Obawiam się, że to jedyny powód z jego strony. I tak pewnie o wszystkim wiesz lub za niedługo się dowiesz – westchnęła. – Kacper zostawił mnie jakiś czas temu... Pokłóciliśmy się o to, że nie byłam gotowa na głębsze zaangażowanie w związek.
- Nie byłaś? A jesteś teraz?
- A jakie to ma znaczenie? Może byłam gotowa nawet wtedy? Nie wiem. Wiem tylko, że przyjaźń z nim kosztuje mnie o wiele więcej niż mogę wytrzymać. Gdybym mogła cofnąć czas wszystko potoczyłoby się inaczej. Każdego dnia, dosłownie każdego dnia, nie potrafię przestać żałować. I z każdą rozmową z nim, z każdym przysłanym SMSem, pogłębiam swoją tęsknotę - Malwina była zaskoczona wypływającymi z niej słowami. Nawet przed Majką nie była tak wylewna. 
- Nie zrozum mnie źle, ale nie sądzisz, że głupotą jest nie mówić o tym? Nie jesteś przecież bohaterką jakiegoś romansidła, żeby czekać do ostatniej minuty z wyznaniem miłości.
Malwina chciała odpowiedzieć, ale nie znalazła w sobie żadnej riposty. Możliwe, że Karolina miała rację. Mała Ania poruszyła się na jej dłoniach i spojrzała na nią uważnie. Po chwili jej usteczka wygięły się w podkówkę i rozpaczliwie zaczęła płakać. Przypatrywała się Karolinie, która pewnym ruchem wzięła od niej córeczkę i bez skrępowania przystawiła ją do swojej piersi. Zazdrościła jej.
 W końcu dotarła pod dom Kacpra. Nie musiała pukać, czekał na nią w drzwiach. Zmężniał od ostatniego spotkania. Błękitny sweter podkreślał jego sportową sylwetkę. Przytulił ją. Wtulona chłonęła jego zapach. Słyszała bicie jego serca, czuła jak przyspiesza jego oddech. W pamięci odtwarzała rozmowę z Karoliną. Czy rzeczywiście nie powinna odważyć się i przyznać do błędu? Sama radziłaby podobnie innym osobom w jej sytuacji.
- Kawa czy herbata? – z rozmyślań wyrwał ją głos Kacpra, który właśnie wypuścił ją z uścisku.
Cała jej odwaga zniknęła.


Komentarze