Bezcenny dar - sukienka (40)


- Co powiesz na to, żebym kupił ci jakąś sukienkę?
Karolina momentalnie poczuła nieprzyjemny ścisk żołądka.
- Po co?
- Wspominałem ci przecież, że dostaliśmy zaproszenie na bal. Chciałbym, żebyś sobie kupiła coś ładnego.
- Pamiętam, nie martw się, naga tam nie przyjdę.
- Nie miałbym nic przeciwko takiej opcji - roześmiał się lekko, zupełnie nie zdając sobie sprawy z jej zdenerwowania.
- Ej, nie wyobrażaj sobie - pogroziła mu palcem. - Nie chcę, żebyś kupował mi sukienkę. Albo inne ubrania.
- Dlaczego?
- Bo nie. 
- Karola, to nie jest odpowiedź. Co się dzieje?
- Odpowiedz mi, ale szczerze, dlaczego chcesz mi kupić sukienkę? 
- Co to za pytanie?
- Zupełnie normalne. Odpowiedz mi.
- Szczerze? Po prostu przyszło mi to do głowy. Mężczyzna idzie na większość imprez w tym samym zestawie ubrań i się tym nie przejmuje. Z wami jest inaczej. Domyślam się, że nie zabrałaś ze sobą z Krakowa takiej sukienki, a nie chciałbym, żebyś czuła się niezręcznie wśród tych wszystkich kobiet. I nie chcę cię narażać na niepotrzebne wydatki z mojego powodu.
- I tylko tyle?
- Tak, tylko tyle. Nie kierują mnie żadne ukryte motywy. To miała być pomoc, nic więcej. Nie chciałem cię urazić.
- Okej - ścisk żołądka powoli ustępował. - To ostatnie pytanie, kto będzie wybierać sukienkę? Ty czy ja?
- To chyba oczywiste, że ty. Ja w ogóle nie muszę brać udziału w zakupach, zaproponowałem tylko, że za nią zapłacę. Powiesz mi wreszcie skąd w tobie ten opór?
Karolina nerwowo przygryzła wargi. Najchętniej wymazałaby ostatnie kilka minut z pamięci.
- Andrzej kupował mi ubrania, kosmetyki, mówił jak się powinnam czesać i tym podobne. Myślę, że chciał zmienić mnie w swoją żywą lalkę. 
- I ty myślisz, że jestem jak on? Naprawdę, tak nisko mnie cenisz? - Marcin pierwszy raz podniósł na nią głos. Czuł narastającą złość. Na nią, na Andrzeja i samego siebie. Karolina wpatrywała się w niego z wystraszonymi oczami, to sprawiało, że czuł się jeszcze podlej.
- Wyobraź sobie, że nie jestem jak on. Widzę jaka jesteś, znam cię. I akceptuję cię. Nie chcę cię zmieniać, ani twojego charakteru ani wyglądu. Nigdy nie przyszło mi to do głowy.
- Wiem.
- Najwyraźniej jednak nie, skoro z taką łatwością mnie oskarżasz. Musisz mi zaufać, jestem po twojej stronie.
- Przepraszam. Nie wiem skąd przyszło mi to do głowy.
- W porządku. Pójdę już. Jak będziesz czegoś potrzebować, to zadzwoń.
- Nie wygłupiaj się. Zostań. 
- Jesteś pewna? Nie wolisz być teraz sama?
- No coś ty. Bez ciebie nie jest mi wcale dobrze. A to, że się posprzeczaliśmy niczego nie zmienia między nami.
Karolina oplotła go rękami i położyła głowę na jego klatce piersiowej. Słyszała rytmiczne uderzenia serca, które stopniowo się uspakajało. Przeszło jej przez myśl, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy przestanie bić. Wstrząsnęło nią wyobrażenie tego. Wtuliła się jeszcze mocniej w Marcina dziękując w myślach za każdą wspólną chwilę. 

***
    Kacper zjadł niespiesznie śniadanie, wrócił do pokoju i zaczął czytać przywiezioną książkę. Malwina miała czekać na niego w recepcji dopiero o dziesiątej, a czas wydawał się stać w miejscu. Zastanawiał się, jakie mają plany na dziś. Pewnie będzie chciała pokazać mu stolicę ze swojej perspektywy, dla niego nie miało to znaczenia. Równie dobrze mogliby przez cały czas leżeć na kanapie albo chodzić po parku. Zabytki, muzea i tym podobne atrakcje przytłaczały go. Tęsknił za ciszą i widokami jezior, a przede wszystkim za przestrzenią. Wczoraj, kiedy wracali z restauracji, co chwila jakiś przechodzień ocierał się o niego, co było dla niego frustrujące. Malwina zdawała się nie mieć z tym najmniejszych problemów. Wymijała każdego, jednocześnie sprawiając wrażenie, jakby nie zwracała na nikogo uwagi.
Wyobrażał sobie najbliższe dni, był ciekaw, czy przedstawi go swoim znajomym, rodzinie. Nigdy nie opowiadała mu o swoich rodzicach, nie wiedział też zbyt wiele o jej pracy, a nawet nie dane było mu poznać całej historii o jej poprzednim związku. Malwina skąpo wydzielała mu wiadomości o samej sobie. Nie był pewien z czego to wynikało. Miał ochotę stworzyć listę pytań i zadawać je punkt po punkcie. Dowiedzieć się jaki najbardziej lubi kolor i jakiej muzyki słucha, żeby się odprężyć i jak wspomina swoje dzieciństwo. Wszystko wydawało się mu fascynujące. 
Chwilę przed dziesiątą zjechał hotelową windą do recepcji. Malwina poderwała z kanapy na jego widok i pocałowała go z właściwą sobie delikatnością. Kolejny raz miał wrażenie, że wymyka się mu, choć jest tak blisko. 
- Na co masz dziś ochotę?
- Może pokażesz mi gdzie pracujesz i gdzie mieszkasz?
- Wykluczone, wymyśl coś innego.
- Wstydzisz się pokazać ze mną przed współpracownikami czy sąsiadami?
- Coś z ciebie taki pępek świata? Ktoś mówił, że chodzi tu o ciebie?
- No to dlaczego nie?
- Ponieważ jestem bezrobotna od kilku dni, a okolica w której mieszkam pozostawia wiele do życzenia. I do tego moi sąsiedzi chyba wciąż myślą, że jestem świeżą mężatką, mogliby poczuć się zgorszeni.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Jestem śmiertelnie poważna, mogłoby by ich to zgorszyć.
- Nie mówię o tym. Jak to jesteś bezrobotna? Co się stało? 
Malwina zignorowała pytanie, uśmiechnęła się tajemniczo i ciągnąc go za rękę wyprowadziła na zewnątrz. Musiał przyspieszyć tempa, żeby dotrzymać jej kroku. Nie miał pojęcia dokąd idą i co ich czeka. Z fascynacją przyglądał się jak sunęła z wysoko podniesioną głową przez zatłoczone chodniki. Postanowił nie odpuścić i dowiedzieć się wszystkiego na temat zwolnienia z pracy, problem w tym, że nie miał tylko pojęcia jak się za to zabrać. 

Komentarze