Bezcenny dar - piknik (26)
Po powrocie Kacper nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Przyjechali z Agatą razem, ale ta od razu została porwana przez mamę. Musiała zrelacjonować wizytę u ginekologa, pochwalić się zdjęciami z badania i co najważniejsze, poinformować o tym, że czeka na córeczkę. Do tego musiały nadrobić zaległości z ostatniego spotkania, oczywistym było, że rozmowa zajmie im wiele godzin, dlatego też od razu się wycofał. Nie był w nastroju do żartów i chciał jak na spokojnie przemyśleć swoje sprawy.
Poszedł w kierunku przystani, gdzie spotkał Tomka. Uściskali się serdecznie, szczerze ucieszeni na swój widok. Nie widzieli się od kilku miesięcy, ale udawało się im utrzymywać kontakt i na bieżąco dzielić się swoim życiem. Jego brat wyjechał z Maminowa zaraz po ukończeniu liceum. Spełnił swoje marzenie i rozpoczął studia w Krakowie, a następnie przeprowadził się do Warszawy. Tam poznał swoją żonę i z tego co mógł zaobserwować prowadził udane życie. Zawsze był dumny ze swojego brata i cieszył się jego sukcesami. Rodzice tęsknili za nim, ale na szczęście nie przeszkadzali mu w realizacji marzeń. Pokochali synową jak swoją córkę, a ona odpowiedziała na ich sympatię wzajemnością. Kacper również za nią przepadał i cieszył się kiedy przyjeżdżali do domu na święta. Kobiety na długie godziny zamykały się w kuchni i pod dyktando Agnieszki Adamczyk szykowały tradycyjne potrawy. W tym czasie mężczyźni przyozdabiali dom. Kolorowe lampki, wielka prawdziwa choinka z bombkami pamiętającymi czasy ich dzieciństwa tworzyły magiczną atmosferę, a dopełnieniem tego było wspólne, ciągnące się godzinami kolędowanie przy wigilijnym stole.
- Agata jest u mamy?
- Tak, jak się domyślasz szybko nie skończą rozmawiać.
- No tak, mnie samą mama maglowała przez dobre piętnaście minut. I ostrzegam bracie, wypytywała głównie o ciebie.
- I co chciała wiedzieć?
- Ponoć ostatnio nie zachowujesz się normalnie.
Kacper roześmiał się. “Nie zachowujesz się normalnie” było tekstem, które każde z rodzeństwa słyszało od lat młodości i mogło oznaczać dosłownie wszystko.
- Jeśli tylko tyle mówiła, to jestem spokojny.
- Poczekaj, nie ciesz się tak prędko. Mam cię wypytać na okoliczność nowej letniczki, ponoć będziesz wiedział której.
- Przekaż, że nie mam pojęcia, o co jej chodzi.
- Wersję oficjalną znam, a jaka jest prawdziwa?
Wzruszył ramionami. Nie wiedział i nie zamierzał się tłumaczyć. Tomek zrozumiał i zmienił temat na inny. Kiedy się pożegnali Kacper poszedł na plażę. Było na niej sporo osób, ale na szczęście nikt nie zwracał na niego uwagi. Wykorzystał doświadczenie samotności w tłumie na próbę modlitwy. Prosił o jakąkolwiek wskazówkę. Jak zwykle odpowiedzią była cisza. Czuł jak narasta w nim złość. Wiedział przecież, że Bóg nie miał obowiązku składania wyjaśnień i tłumaczenia się przed nim. A jednak pragnął tego bardzo mocno. Tyle lat trwał przy Nim, próbował być wiernym. I gdzie jego zapłata? Z frustracją pomyślał o Marcinie, o tym, że choć tak późno się nawrócił to jemu Bóg nie odmawia pomocy. Wściekły i obrażony poszedł do swojego domu.
***
W koszu piknikowym znajdowały się sezonowe owoce, bita śmietana, waflowe pucharki, butelki z wodą mineralną i wcześniej przygotowane kanapki z pastą jajeczną. Marcin chciał jeszcze przygotować sałatkę, ale wyszedł na tyle późno z pracy, że nie zdążył. Nie mógł doczekać się spotkania z Karoliną. Wierzył, że to ostatnia pierwsza randka w jego w życiu i chciał, by wszystko odbyło się idealnie. Przyszedł po nią punktualnie, wręczył mały bukiecik różnokolorowych frezji i skomplementował jej strój. Miała na sobie krótkie szorty, błękitną bluzkę i sandały. Do tej pory nie zwrócił uwagi na to, jak bardzo kształtne miała nogi. I jak długie. Musiała zauważyć, że przygląda się jej zbyt intensywnie, bo trzepnęła go delikatnie ręką w głowę. Zaśmiała się przy tym tak rozkosznie, że jedyne na co miał ochotę, to wziąć ją już teraz w ramiona i pocałować. Obawiał się, że jeden pocałunek by mu nie wystarczył. Zachłanność jego uczuć zawstydzała go i krępowała. Do tej pory, to Karolina była mniej śmiałą w ich relacji, a teraz coś się zmieniło. Nie miał pojęcia, o co chodziło, ale bardzo odpowiadała mu ta zmiana.
- O czym myślisz?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Może w takim razie chodźmy, nim zrealizujesz swoje niecne zamiary.
- Szczerze mówiąc wolałbym tu zostać - rzucił lekko badając jej reakcję. - Jedzenie możemy zjeść przecież przy stole.
- No coś ty. Miałam obiecany piknik i nie możesz się teraz z tego wycofać. Nigdy nie jadłam jeszcze nic na plaży, więc nie marudź tylko chodź.
Pociągnęła go za rękę i kiedy poczuł, że chce go puścić mocniej zacisnął swoją dłoń. Miał wrażenie, że jej skóra parzy. Delektował się tym doznaniem. Trzymali się za ręce całą drogę na plażę. Z żalem puścił ją, kiedy musiał rozkładać koc i wyjmować jedzenie. Długo nie mógł zdecydować się, czy woli siedzieć obok Karoliny czy też naprzeciw niej. Ostatecznie wybrał drugą wersję i delektował się jej widokiem. Była piękna. Im dłużej na nią patrzył, tym więcej dostrzegał atutów jej urody. Rozmawiali ze sobą swobodnie, o wszystkim i o niczym. Było idealnie. Do czasu aż dostrzegł znaną na wylot sylwetkę Oli. Nie miał pojęcia, co tu robiła i tym bardziej dlaczego zmierzała w ich kierunku.

Komentarze
Prześlij komentarz