Bezcenny dar - wycieczka krajoznawcza (9)


- Nie wygłupiaj się, tylko chodź – Majka niemal wypchnęła ją z pokoju. – Żal stracić choć jedną minutę w towarzystwie takiego przystojniaka.
Malwina w dalszym ciągu miała nadąsaną minę, nie chciała czuć się jak piąte koło u wozu. Zeszła po schodach, przywitała się.
- To od czego zaczynamy wycieczkę? – zapytała wbrew sobie. 
- To zależy na co macie ochotę. Nie sądzę, żebyśmy zdążyli dziś zobaczyć całe Maminowo. Możemy zostać w części rekreacyjno-wypoczynkowej albo też możemy podjechać autem do centrum.
- Rekreacja – obie dziewczyny były zgodne.
- Świetnie, w takim razie proponuję wam zmianę obuwia na coś bardziej wygodnego – wymownie spojrzał na długie szpilki od Majki. 
- Bez przesady, nie pierwszy raz przebywam na wsi, dam sobie radę – prychnęła złowieszczo – poza tym są naprawdę wygodne.
        Kacper uśmiechnął się pod nosem i postanowił nie komentować tej decyzji. Życie nauczyło go, że o pewnych rzeczach się z kobietami nie dyskutuje, szczególnie w tak drażliwych kwestiach jakim jest ubiór. Przedstawił więc plan wycieczki: plaża, port, latarnia jeziorska i kapliczka zabłąkanych. Zaznaczył też, że najpóźniej o dziewiętnastej muszą przyjść na kolację, więc jeśli się nie pospieszą, to nie uda się im wszystkiego zobaczyć. Malwina jęknęła – w dalszym ciągu czuła się najedzona po sutym obiedzie i nie chciała sobie nawet wyobrażać co będzie dalej.   
      Zwiedzanie rozpoczęli od plaży, Majka raz po raz zakopywała się w piasku, aż w końcu zrezygnowana zdjęła swoje buty. 
- Tylko bez komentarzy – zastrzegła. Podaj mi rękę, bo czuję, że jeszcze chwila i stanę się z piaskiem jednością. 
Kacper posłusznie spełnił prośbę i wrócił do opowiadania o Maminowie. Nakreślony przez niego obraz był sielankowy i trudny do uwierzenia. Majka często mu przerywała i dopytywała o wiele szczegółów. Malwina odwrotnie – prawie w ogóle się nie odzywała. Zauważył to.
     Port przypadł do gustu każdej z nich. Zacumowane jachty kołysały się lekko na wietrze. W powietrzu unosił się specyficzny zapach jeziora. Malwina wyraźnie się ożywiła i zapytała Kacpra, czy on również jest właścicielem jachtu. Odpowiedział nieco wymijająco, że kilka ma pod swoją opieką i zaproponował, że jeśli będzie miała ochotę to może zabrać ją któregoś dnia na krótki rejs. 
- Będziecie musieli mi powiedzieć, kiedy popłyniecie – wtrąciła się Majka. – Za nic nie mogłabym tego przegapić i z chęcią przyjechałabym z Warszawy do was. 
- Jasne, obie jesteście zaproszone.  
     Malwina kolejny raz przewróciła oczami. Kochała przyjaciółkę jak siostrę, ale obserwowanie, jak podrywa kolejnego faceta było frustrujące. 
- Wiecie co? Jestem nieco zmęczona. Może odprowadzicie mnie i resztę zwiedzicie sami? Zobaczymy się na kolacji.
         Kiedy kilkanaście minut później znalazła się w domku położyła się w pozycji embrionalnej na łóżku, przykryła kołdrą i próbowała zasnąć. Domyślała się, że Majka nie zjawi się na kolacji, próbując skonsumować czegoś (a raczej kogoś) zupełnie innego. Nie martwiło ją to, a nawet cieszyło. Zdecydowanie wolała myślenie o tym,  niż roztrząsanie po raz setny tematu z serii uciekający pan młody.
A jednak parę minut po dziewiętnastej zastała Majkę siedzącą za uginającym się od jedzenia stołem. 
- No, wreszcie jesteś. Pani Agnieszka już się o ciebie dopytywała.
- Udało się mi nieco zdrzemnąć, zapomniałam nastawić budzik.
- Nie tłumacz się. I tak jest mi głupio, że Ciebie zostawiłam samą. 
- Daj spokój, jestem dużą dziewczynką. I jak Kacper? Będzie coś z tego?
Majka pokręciła głową. Na mój gust to długodystansowiec i zdecydowanie za dobrze wychowany – zaśmiała się. – Nie miałam na to szans.
      Majka żywiołowo opowiadała o chęci powrotu do cywilizacji. Nie mogła się doczekać wtorkowego spotkania z pośrednikiem nieruchomości, który miał jej pokazać mały apartament za zawrotnie wysoką cenę. Była zdecydowana na zakup i miała nadzieję odpowiednio wynagrodzić go za włożoną pracę. Malwina skrzywiła się, bo aż za dobrze wiedziała jak się to skończy. Miesiąc, maksymalnie dwa miesiące intensywnych randek, po których znudzi się zdobyczą i będzie zarzekać się, że już nigdy, nigdy więcej nie dopuści do takiej sytuacji. Wytrzyma tydzień, a później historia kolejny raz zatoczy koło. Nie rozumiała tego i nie komentowała. 

***

        Karolina ostatni raz spojrzała w lustro, zamknęła drzwi i wyszła z mieszkania. Pod szkołą zaczynała gromadzić się młodzież. Słyszała fragmenty ożywionych rozmów i donośny śmiech. Beztroska atmosfera unosiła się w powietrzu. Żałowała, że jej nie podziela, zamiast tego odczuwała tremę. Nie lubiła pierwszych dni w pracy, wiązało się to z zapoznaniem z nowymi ludźmi i odnalezieniem się w zupełnie nowym środowisku. Zazwyczaj trudno było jej nawiązać szybki kontakt z innymi pracownikami i obawiała się, że i tym razem będzie podobnie. Z drugiej strony cieszyła się, bo wreszcie miała pracować w zawodzie, o czym dawno marzyła. 
Przedstawiła się sekretarce i podała plik dokumentów. Dyplom ukończenia wyższych studiów, zaświadczenie o niekaralności i potwierdzenie ukończonych praktyk. Dostała skierowanie do lekarza medycyny pracy i kwestionariusz osobowy do uzupełnienia. Wizytę miała umówioną na dziesiątą, mimo to poszła od razu, licząc, że uda się jej przy okazji zarejestrować i dokonać wszelkich formalności, jako nowy mieszkaniec Maminowa. Nudności i wymioty przestały ją męczyć, niemniej jednak uznała, że rozsądnym będzie zrobienie kompletu badań. 
      Przychodnia zdrowia nie przypadła jej do gustu. Szare i zielone ściany wymagały odświeżenia, winda nie działała, w toaletach brak było nie tylko ręczników papierowych, ale i samego mydła. Rejestratorki działały anemicznie i niemal po każdym przyjętym pacjencie uznawały za stosowne zrobić przerwę i zacząć narzekać na ciężkie warunki pracy. Karolina żałowała, że nie wzięła ze sobą żadnej książki, która umiliłaby jej czas oczekiwania. Położone na stoliku gazety miały daty wydania sięgające dwa lata wstecz. Nigdy nie przepadała za tego typu lekturami, nie obchodziło ją ani jak gwiazdy śpiewają, ani też jak mieszkają. Zaczęła więc przeglądać plik broszur medycznych; szczepienia, tabletki antykoncepcyjne, suplementy diety dla sportowców i poradnik laktacyjny. Żadna z ulotek nie odpowiadała na jej aktualne potrzeby, odłożyła je na miejsce i zaczęła swoją ulubioną zabawę z czasów dzieciństwa - przyglądała się wybranej osobie i próbowała odgadnąć, jaka jest historia jej życia. Czasami wystarczył mały szczegół - specyficznie ułożone zmarszczki mimiczne lub też ślad po obrączce, by w jej głowie pojawił się gotowy scenariusz.
        Sama wizyta przebiegła szybko. Lekarz zebrał podstawowy wywiad medyczny, wypytał o przewlekłe choroby i dolegliwości, nie był jednak przy tym przesadnie wnikliwy. Wystawione zaświadczenie dostarczyła od razu do szkoły i podpisała pozostałe pliki dokumentów, w tym najważniejszy - umowę o pracę na najbliższy rok. Marcin wyjaśnił jej zasady panujące w pracy, do kogo powinna się zgłosić w razie problemów kadrowych i na kogo uważać, bo jest największym okolicznym plotkarzem. Zaprowadził ją do biblioteki, przedstawił pani Dorocie, która była kierowniczką i wyszedł na kolejne spotkanie z przedstawicielem gminy. Zbliżający się koniec roku był wydarzeniem, na którym nie mogło zabraknąć wójta i pozostałych oficjeli. Wieloletnią tradycją Maminowa było nagrodzenie trzech najlepszych uczniów karnetami do kina i miejscowego basenu, ale w tym roku ambicją Marcina było przekonanie władz, że lepszym pomysłem jest powiększenie grona laureatów do przynajmniej dziesięciu osób i ofiarowania nagród rzeczowych. Uważał, że tym sposobem uda się mu zmobilizować więcej uczniów do wytężonej pracy. Wójt nie lubił zmian, szczególnie tych, które związane były z większymi wydatkami z budżetu; zapowiadało się długie spotkanie.

Komentarze