Bezcenny dar - przyjazd (6)



            Długonoga blondynka energicznie weszła do recepcji, kokieteryjnie uśmiechnęła się na widok Kacpra i podała mu wypielęgnowaną dłoń.
- Majka. Przyjechałam na podróż poślubną.
Kacper przyglądał się jej uważnie i zastanawiał, w jaki sposób rozwiązać problem. Był niemal pewien, że jego mama nie życzy sobie, by to właśnie pod jej dachem schronienie znalazła akurat ta para młoda. Spojrzał do notatek, Dawid i M. Krajsenr, obok podana data przyjazdu, wyjazdu i zapis, że zapłacono z góry za cały pobyt. Nie miał wyjścia, gości trzeba było przyjąć.
  - Oczywiście, poproszę dowód od pana Dawida i oczywiście od pani.
  - A to widzi pan, będzie kłopot, nie dysponujemy dowodem pana Dawida. Od Malwiny wystarczy?
  - A Malwina, to….
  - Pani młoda przecież. Rezerwacja jest na jej nazwisko. Chyba ma pan to gdzieś zapisane?
  - Panieńskie? – Kacper próbował cokolwiek zrozumieć.
   - Panieńskie, obecne, co za różnica?
   - W takim razie pani to..?
   - Już mówiłam, Majka. Może – zawahała się – może po prostu pójdziemy na zewnątrz i pomoże mi pan przekonać Malwinę do wyjścia?
            Kacper nie nadążał za przekazaną mu właśnie ilością sprzecznych informacji. Nie chciał jednak wdawać się w zbędne dyskusje, nie miał też ochoty nikogo przekonywać do wyjścia z auta. Nowopoznana kobieta nie zamierzała jednak przejmować się stawianym oporem i po prostu wyprowadziła go na zewnątrz.
Rudowłosa kobieta czekała w samochodzie z zaciętym wyrazem twarzy. Najwyraźniej i ona nie znalazła się tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli. Kacper nie był pewien, co powinien zrobić, wiedział natomiast doskonale czego nie zrobi – nie będzie namawiać jej do wyjścia. Nie rozumiał wprawdzie niczego, co się wokół niego działo, ale o ile tylko nikt nie został porwany, nie zamierzał interweniować. Majka zdecydowanie nie tego od niego oczekiwała, czemu dawała wyraz posyłając mu raz po raz znaczące spojrzenia. W końcu, wbrew sobie, zapukał w szybę. Pragnął szybko zakończyć ten niecodzienny proces rejestracji i wrócić do swojego domu.
Malwina otworzyła drzwi, wyszła z auta i bez słowa skierowała się do recepcji. Podała dowód osobisty, odebrała go, zabrała klucz i usiadła w fotelu.
- No, to najtrudniejszą część mamy za sobą – odezwała się Majka.
- Skoro tak pani twierdzi – zgodził się bez przekonania. – Muszę jeszcze poprosić o pani dane i pani dowód. Obiecuję, że nie potrwa to długo.
            - Ale po co moje dane? Imię już pan zna, a jak chce pan się dowiedzieć, ile mam lat, to muszę pana rozczarować – wiedzą o tym tylko najbliżsi, a i oni nie mówią tego byle komu.
- Majka dobrze się bawiła, ale wiedziała, że pora skończyć przedstawienie. Jeszcze chwila, a ten przystojniak przypłaci ich przyjazd poważnym uszczerbku na zdrowiu. Nim jednak zdążyła się odezwać Malwina pierwsza zabrała głos.
            - Niech się pan nie przejmuje. Majka jutro wyjeżdża, a ta druga osoba z rezerwacji nie przyjedzie. Czy wszystko już jest jasne? – pytanie zabrzmiało ostrzej niż planowała, ale nie przejęła się tym zbytnio. Chciała, żeby nikt ją o nic nie wypytywał. Potrzebowała spokoju. Dla Kacpra jednak w dalszym ciągu wiele spraw nie było jasnych. To, że do ślubu nie doszło było dla niego oczywistą oczywistością, ale chciał zrozumieć, co się stało. Wiedział jednak, że nie nastąpi to prędko. W oczach Malwiny dostrzegł dużo bólu, postanowił się nie mieszać. To zresztą byłoby nie tylko nieprofesjonalne, ale i niestosowne. Poprosił tylko w myślach Boga, żeby dał mu dużo siły do tej kobiety, po czym uśmiechnął się i zaproponował, że wniesie bagaże do domku. Już po chwili tego żałował, ilość toreb i walizek była przytłaczająca. Typowe dla kobiet – mruknął pod nosem.

***
            Marcin zaproponował Karolinie wspólne śniadanie, na co przystała z wyraźnym wahaniem. Chciała jak najszybciej zobaczyć swoje nowe mieszkanie, rozpakować się i odpocząć po podróży. Poza tym nie wiedziała, czy właściwym jest pójście do domu niemal zupełnie obcego człowieka. Szybko dokonała analizy i uznała, że może zaryzykować, do czego ostatecznie przekonał ją wiszący na jego szyi mały krzyżyk. Sam Marcin też nie był przekonany co do słuszności swojego pomysłu. Wyobraźnia podsuwała mu przeróżne scenariusze, w tym najbardziej prawdopodobny – po drodze spotkają Olę lub też jakąś życzliwą sąsiadkę, a po chwili całe Maminowo będzie huczało od nowych plotek. Ostatnio z jego powodu wrzało, pojawienie się Karoliny w jego domu może wywołać kolejną falę domysłów. Wieloletnie związki kończyły się tutaj ślubem, a nie rozstaniem, toteż niemal każdy mieszkaniec był żądny wyjaśnień i poznania przyczyn jego decyzji. Aleksandra również. Zaczęła nawet prowadzić swoje małe śledztwo i przesłuchiwać wspólnych znajomych na okoliczność domniemanej zdrady. Nie zamierzał się tłumaczyć, ani też odpierać zarzutów. Jeśli Oli to pomaga, niech tak będzie, nie chciał tylko, aby rykoszetem oberwała Karolina.
***
 Choć podróż minęła w całkowitym milczeniu, to żadne z nich nie odczuwało typowego dla takich sytuacji zażenowania. Dopiero na miejscu zaczęli rozmawiać. Karolina chciała zaproponować pomoc przy szykowaniu śniadania, ale okazało się, że wszystko było gotowe. Na stole ustawione były talerze, kubki oraz sztućce. W lodówce znajdował się półmisek serów i wędlin przykryty spożywczą folią, oraz pokrojone w plasterki świeże warzywa. Jedynym, co pozostało do zrobienia było zagotowanie wody na herbatę, ale i tym zajął się Marcin. Odpocznij sobie, a ja się wszystkim zajmę – rzucił lekko w jej stronę, a ona oblała się rumieńcem. Było coś niezwykle ujmującego w sposobie jego mówienia, coś co sprawiało, że czuła się przy nim zupełnie swobodnie. Rozglądała się po domu, próbując dowiedzieć się na podstawie wystroju czegoś o jego właścicielu. W jadalni oprócz stołu i czterech krzeseł nie było żadnych mebli. Również salon sprawiał wrażenie schludnego i minimalistycznego. Na parapecie kuchennym stały w szeregu szare i miętowe doniczki z ziołami, obwiązane delikatnymi, pastelowymi wstążkami w groszki. Ich kolor idealnie współgrał z puszkami na kawę, herbatę i cukier. Domyśliła się, że w aranżację musiała być zaangażowana jakaś kobieta, mężczyźni rzadko kiedy zwracali uwagę na takie detale. Ta myśl rozbudziła w niej ciekawość, czy Marcin był z kimś związany, a może nawet był żonaty? Co prawda nie zauważyła u niego śladów obrączki, ale czy to o czymś świadczyło? I znowu przed oczami pojawił się Andrzej, choć tak bardzo próbowała uciec od tego obrazu. Zrobiło jej się niedobrze, jedna fala mdłości przechodziła w drugą. Wbiegła do łazienki w ostatnim momencie. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że Marcin cały czas ją obserwował i coś mówił do niej. Nie miała pojęcia o czym.
***
            Domek był zachwycający, przyjaciółki były co do tego zgodne. Z tarasu rozlegał się widok na jezioro, do którego prowadziła mała kamienna dróżka. Ogród mienił się paletą barw, różne odcienie zieleni, bieli i purpury tworzyły harmonijny obraz. Salon połączony z otwartą kuchnią urządzony był w skandynawskim stylu. Widok liliowców w wazonie zaskoczył ją, właśnie z nich chciała mieć bukiet ślubny. Babcia mówiła, że to zły omen – symbolika żółtych kwiatów ponoć nawoływała do zdrady. Jak widać, Dawid nie musiał czekać do samego ślubu, żeby z tego kuszenia skorzystać. Rośliny w pokoju miały jednak niebieską barwę, o ile dobrze pamiętała, oznaczały wytrwałość. Ciekawa była, co na to powiedziałaby babcia. Weszła po schodach do góry i zobaczyła sypialnię. Na komodzie stała drewniana latarenka, w środku tliły się trzy świece. Czuła jak pieką ją oczy. Nie miała pojęcia, dlaczego zgodziła się na szalony pomysł Majki. Pobyt tutaj był operacją na otwartym sercu.
            Kacper wyjaśnił im zasady obowiązujące oraz pokazał, gdzie znajdują się kubły do segregacji śmieci. Podał godziny posiłków, zaznaczając przy tym, że jego mama prosi, by dać znać dzień przed, jeśli chciałaby zrezygnować z jakiegoś dania. I kiedy już miał się pożegnać, Majka spytała go o plany popołudniowe. Chciała, by oprowadził je po okolicy i powiedział, na co powinny uważać. Kacper uśmiechnął się z przekąsem, po kilkunastu minutach spędzonych u boku Majki był przekonany, że to raczej miejscowi powinni się jej obawiać, a nie odwrotnie. Bynajmniej nie wyglądała na kogoś, kto nie potrafi o siebie zadbać. Zgodził się i udawał, że nie zauważył zdegustowanej miny Malwiny. To w końcu jeden spacer, później może go unikać – pomyślał. Dokładnie tymi samymi słowami Majka uspokajała przyjaciółkę, gdy ta po kilku minutach wciąż na nowo wyrzucała jej ten niedorzeczny pomysł. 

Komentarze